czwartek, 1 września 2016

Gdzie na pewno nie kupisz pieczonych kasztanów,czyli spacer uliczkami Montmartre do Placu Pigalle :)

 Po kolacji na wzgórzu wyruszyłyśmy na dalsze, wieczorne już zwiedzanie Montmartre. Wąskimi uliczkami usytuowanymi tuż za Bazyliką doszłyśmy do placu du Tertre :) Niezbędnym elementem wyposażenia matki polki na tripie  okazała się mapa miasta, umożliwiająca  nam dotarcie pieszo do większości miejsc, które planowałyśmy odwiedzić :) Przyznaję się, że pierwszego dnia po przylocie nie byłam jeszcze tak biegła w czytaniu mapy, jakbym sobie tego życzyła :P ale z każdym dniem było coraz lepiej :) Do codziennego użytku wystarczająca okazała się mapa dołączona do Paris Museum Pass  ( o zaletach płynących z posiadania tej karty, będzie w kolejnych postach ) Paris Museum Pass .
Do placu du Tertre dotarłyśmy bez przygód ,a zajęło nam to zaledwie około 5 minut :)Miejsce to przede wszystkim urzekło mnie licznymi kawiarenkami i  artystycznym klimatem :) Na placu czuć ducha Picasso i Utrillo, nie tylko dzięki zaszłościom historycznym ,ale również dzięki temu ,że jest to miejsce gdzie mniej znani artyści malują na żywo  turystów :) Przemierzając uliczki Montmartre warto zatrzymać się przy starej pralni Bateau-Lavoir na 13 rue Ravignan ,gdzie na początku dwudziestego wieku swoją pracownię malarską miał właśnie między innymi Picasso. 
To tutaj słynny hiszpański artysta namalował Panny z Avignon :)
Z serca Montmartre ( tak nazywany jest często plac du Tertre) ruszyłyśmy wąskimi uliczkami w dół, w kierunku cmentarza Północnego. Nekropolię tę chciałyśmy zwiedzić ze względu na liczne groby Polaków( jest ich tutaj aż 57, a do 1927 r. spoczywało tu również ciało Juliusza Słowackiego) i grób Dalidy, popularnej artystki ,znanej między innymi z przeboju Paroles,Paroles :) Niestety nie udało się :( Cmentarz był już zamknięty. W okresie wiosenno-jesiennym ( od 16 marca do 5 listopada) jest czynny  do godziny 18 : Cmentarz Montmartre . Niepocieszone udałyśmy się w dalszą drogę, żądne wrażeń na Placu Pigalle ;)
Nie obyło się jednak bez przystanku w fast foodzie :P Zmęczone już trochę chodzeniem i trudami podróży ,postanowiłyśmy "naładować baterie" frytkami ;)Dla tych,którzy się oburzą,że będąc
w Paryżu jadałyśmy frytki, zaznaczam,że były to typowe "francuskie frytki"- czyli niebo w gębie ;) Przepis na idealne frytki :)
Napełniwszy swoje brzuchy ruszyłyśmy dalej,aby po jakichś piętnastu minutach  spacerku dojść  do osławionego Moulin Rouge. Nazwa tego znanego na całym świecie kabaretu , wywodzi się 
\z budynku, w którym kiedyś się on mieścił( Moulin Rouge z fr. czerwony wiatrak). Tłumy ,głównie japońskich, turystów przed wejściem jednoznacznie wskazywały na to,że jest to miejsce w którym dzieje się coś wartego obejrzenia ;)
Z pewnością, gdyby nie obecność 5 letniej wówczas Marysi i cena spektaklu- od 100 euro, wybrałabym się na to widowisko tańczących topless pań :),chociażby po to,aby się przekonać jak wygląda Kankan w oryginale. Tym razem ,poprzestałyśmy na podziwianiu czerwonej imitacji młyna na dachu.

Kolejne minuty drogi główną aleją doprowadziły nas do Placu Pigalle , niestety nie uraczyłyśmy "najlepszych kasztanów", ale za to....No właśnie ...Ilość lokali peep-show oraz sex shopów w tak dużym zagęszczeniu ,na tak małej powierzchni metrów kwadratowych naprawdę robi wrażenie! :) Myślę jednak,że klimat tego miejsca można poczuć tylko wieczorową lub nocną porą :)
A kasztanów nie było, bo najprawdopodobniej nigdy ich tam nie było i nie będzie ;)  Słynne zdanie ze "Stawki większej niż życie": "W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle",to wymysł twórcy serialu, na próżno więc szukać w tym miejscu pieczonych kasztanów;)
Pełne wrażeń ,ruszyłyśmy w stronę stacji metra Anvers, a stamtąd prosto do naszego hostelu :)
Nazajutrz czekała nas wyprawa do Disneylandu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz