poniedziałek, 24 października 2016

Miejsca pełne magii- rowerowo Szlakiem Orlich Gniazd

Malownicze pagórki porośnięte lasem, białe skałki i pełne magii ruiny zamków- oto krajobraz Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Ten niezwykły zakątek Polski odwiedziłam pierwszy raz dopiero  w czerwcu tego roku! Mam wrażenie,że na lekcjach geografii i historii, zbyt mało uwagi poświeciliśmy temu miejscu ,a przecież to kolebka naszej kultury.

Ogrodzieniec

Na szczęście luki z wczesnej edukacji można również nadrabiać po trzydziestce, co postanawiam zrobić i przy okazji wyjazdu służbowego do Chorzowa, na jeden dzień wpadam na Jurę :)
Z racji tego,że wyprawa jest  przy okazji delegacji, Maryś tym razem zostaje w domu. Mając zaledwie jeden dzień na odwiedzenie Szlaku Orlich Gniazd wybieram jako środek transportu rower! Według mnie to najlepszy sposób na poznanie tej malowniczej krainy:) Jurajski szlak rowerowy liczy 181 km. Swój początek ma Krakowie, a koniec w Częstochowie. Szczegóły na temat przebiegu szlaku znajdziesz tutaj: JURAJSKI SZLAK ROWEROWY. 
Jeden dzień to zdecydowanie za mało,żeby pokonać cały powyższy szlak rowerowy( nawet dla wprawnego rowerzysty), szczególnie jeśli chce się mieć czas na delektowanie widokami :) W związku z powyższym, wybieram trasę krótszą :) W ciągu jednego dnia udaje mi się pokonać 100 km szlakami zarówno rowerowymi,jak i pieszymi( przebieg trasy znajdziesz tutaj: TRASA NA KOLE -JURA). Szczerze powiedziawszy sama nie porwałabym się na trasę mieszaną, jadąc w jakieś miejsce pierwszy raz. Tym razem mam jednak przewodnika z tych okolic, którego orientacji w terenie w pełni ufam ;)
Wycieczkę rozpoczynamy koło 9 rano w Dąbrowie  Górniczej i pierwszym punktem na naszej trasie jest Polska Sahara, czyli Pustynia Błędowska. Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałam,że mamy w Polsce największą w Europie pustynię, liczącą około 34 km! Podobno dawniej na "polskiej Saharze" zdarzało się nawet zjawisko fatamorgany. Legenda głosi, że pustynia ta powstała z piasku
 rozsypanego przez diabła, który chciał zasypać olkuską kopalnię srebra. Małymi krokami zaczynamy  wkraczać w świat magii tego regionu :)
Miejsce to powinien odwiedzić każdy , kto zachwyca się osobliwościami krajobrazu naszego kontynentu :) W końcu w środku Europy mamy najprawdziwszą małą pustynię :) Co prawda nie przemierzymy jej na wielbłądach, a na koniach ( pomarańczowym szlakiem jeździeckim- Transjurajski Szlak Konny), ale i tak można odnieść wrażenie, że się zwiedza jakąś egzotyczną krainę. To tutaj właśnie, w okolicach gminy Klucze,była kręcona ekranizacja powieści B. Prusa " Faraon". Zainteresowanych tym niezwykłym miejscem odsyłam tutaj : http://pustynia-bledowska.eu/



Z pustyni kierujemy się prosto na Podzamcze :) Trasa nie należy do najłatwiejszych, ze względu na liczne piaski ( szerokie opony w rowerze bardzo się przydały ) i wzniesienia ( dobrze,że mamy tyle pagórków na Pomorzu :P)  ale z pewnością jest jedną z najpiękniejszych :)



Gdzieś pomiędzy Chechłem a Ryczowem

Pierwsza skałka na trasie!








Byłam  tak zaaferowana zjazdami, że gdyby nie mój przewodnik, nawet nie zauważyłabym pierwszej skałki na trasie ;)
Drugi przystanek przed nami- Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu.Promienie słońca, odbijające się od wapiennych skałek, sprawiają ,że czuję się jakbym była w bajce :) Zamek ten jest jednym z największych i najlepiej zachowanych zamków na Jurze, nie można go zatem pominąć na swoim planie zwiedzania! Historia tego zamczyska sięga XIV wieku i z pewnością jest niezwykle bogata :) Jego kolejni właściciele niejednokrotnie zapisywali się na kartach historii. Nawet Jan Kochanowski wzmiankował w jednym ze swoich wierszy o tym miejscu ( za pewno miał na to wpływ fakt, że jeden z gospodarzy zamku- Mikołaj Firlej, był przyjacielem Jana ). Mnie szczególnie zainteresowała historia Stanisława Warszyckiego, który był właścicielem zamku w połowie XVII wieku. W podaniach ludowych Warszycki przetrwał jako uosobienie diabła. Legendy głoszą,że był okrutny nie tylko wobec swoich poddanych,ale również kolejnych żon. Jedną z nich, za niewierność, zamurował żywcem !
Więcej na temat niezwykłej historii tego miejsca znajdziecie tutaj: http://www.zamkipolskie.com/ogro/ogro.html
Jako,że mamy dosyć napięty grafik, nie udaje nam się wejść do środka. Do czego gorąco zachęcam! Informacje na temat zwiedzania zamku tutaj http://www.zamek-ogrodzieniec.pl/o-nas/zamek.




Widok na Skałkę Wielbłąd

Po dłuższym odpoczynku, ruszamy dalej w kierunku zamku Morsko  :) Pierwszą atrakcją na tym odcinku trasy  jest niesamowity Okiennik Wielki. To jeden z najpiękniejszych ogródków wspinaczkowych na całej Jurze. Z tymi 30 metrowymi skałkami związanych jest wiele legend i historyjek. Jedna z nich podaje, że to właśnie tutaj jurajski Janosik, czyli rozbójnik Malarski, ukrył część swoich skarbów :)


Ja co prawda skarbu nie znajduje, ale na moment tracę z oczu mojego przewodnika i wraz z rowerem wspinam się na szczyt jednej ze skałek ( nie było to łatwe ;) Spotykam tam przemiłą mamę z córą, które właśnie w tym miejscu urządziły sobie piknik! :) Jak dla mnie rewelacja! :)



Zamek Morsko, to kolejny przystanek na naszym szlaku i przerwa na bezalkoholowe piwo: P ( wyjątkowo niesmaczne w tym miejscu;) Z racji tego,że zamek ten jest usytuowany  na terenie ośrodka wypoczynkowego, postanawiam sobie odpuścić bliższe zwiedzanie ;) Wolę zachować siły na dalszą drogę, która jak się chwilę później okazuje jest dla mnie najtrudniejszym odcinkiem na całej trasie :) Zainteresowanych tym miejscem odsyłam do stronki: http://zamki.res.pl/morsko.htm
Z Morska ruszamy prosto na Bobolice. Część trasy pokonujemy czerwonym szlakiem pieszym i tutaj zaczynają się dla mnie "schody" ;) Najpierw trudny technicznie, szczególnie dla bojaźliwego i bez umiejętności technicznych rowerzysty ( a Ci co mnie znają, wiedzą,że mtb to zdecydowanie nie moja bajka ;) zjazd , a potem naprawdę spory podjazd ! Co prawda nie docieramy do Góry Zborów ( 462 m n.p.m.), ale kręcimy się na podobnych wysokościach- albo tak mi się wydaje;) W każdym razie, jest ciężko i nie podjeżdżam:( Pierwszy raz schodzę i pcham rower pod górę. Mój przewodnik pokonuje wzniesienie na rowerze, co zostaje uwieńczone oklaskami przez napotkanych po drodze turystów :) Chyba rzeczywiście jest to trudny podjazd :)

Najpierw problemy ze zjazdem :P

Podjazdu nie sfotografowano, bo przewodnik był hen,hen na przedzie ;)

To jeszcze nie koniec atrakcji na tym odcinku. Zaczynają się piaski i to rodem z pustyni ;) W tym miejscu bardzo mocno odczułam brak umiejętności sprawnego wypinania się z pedałów SPD. Ilość upadków, które zaliczyłam na tym odcinku ,przebiła wszystkie moje wywrotki w dotychczasowym rowerowym życiu  ( a ostatnimi czasy kręcę po kilka tysięcy km rocznie , więc możecie sobie wyobrazić ile tego było :P) Z Jury wracam niczym Anastasia Steele  z 50 twarzy Greya' a :P Na moich pośladkach,tylko  gdzieniegdzie prześwituje biała skóra ;)
Trudy trasy zostają jednak wynagrodzone przez niesamowity widok, którego dostarcza mi Zamek Bobolice. Zamek ten został zrekonstruowany, co znacznie wpłynęło na jego atrakcyjność :) Dziś możemy podziwiać w całej okazałości jego piękno i wielkość . Możemy również tam przenocować, gdyż zamek jest połączony z kompleksem hotelowym : http://www.zamekbobolice.pl/

Zamek Bobolice


Z wzgórza na którym usytuowany jest Zamek Bobolice, można podziwiać ruiny Zamku Mirów - i to właśnie tam udajemy się na dłuższą przerwę :) Zamki te często nazywane są bliźniaczymi, być może spowodowane jest to legendą,która je łączy. Dawno temu właścicielami owych zamków byli dwaj bracia bliźniacy. Podobno tak bardzo się kochali i lubili spędzać ze sobą czas,że zbudowali podziemny tunel łączący oba miejsca. Była to nie tylko przestrzeń ich wspólnych spotkań, ale również skarbnica bogactw, które posiadali. Miejsca tego, przed poszukiwaczami skarbów pilnowała znana obu braciom czarownica. Zapewne bracia dalej żyliby  w zgodzie, gdyby nie to,że właściciel Bobolic z jednej z wypraw wojennych przywiózł pannę z wysokiego rodu, w której zakochał się bez pamięci. Niestety jego brata również dosięgła strzała amora i zapałał równie ogromnym uczuciem do tejże niewiasty ;) Brat szybko się spostrzegł,co jest na rzeczy ( podobno miłości ukryć się nie da:P) i postanowił ukryć przed bratem swoją wybrankę. Odtąd jej miejscem było tajemne przejście, a drogi do niego strzegła czarownica. Właściciel Bobolic zapomniał jednak o tym, że czarownica co noc udawała się na Łysą Górę na Sabat Czarownic i zostawiała niewiastę samą . Jego brat postanowił to wykorzystać i co noc udawał się do białogłowej, która w końcu również się w nim zakochała. Niestety, pewnego dnia zazdrosny brat nakrył parę w miłosnym uścisku i w ataku szału ugodził swojego brata śmiertelnie . W tej samej chwili,gdy miecz zatopił się w sercu właściciela Mirowa, na bratobójcę z nieba spadł piorun i raził go śmiertelnie. Sprawczyni całego zamieszania pozostała w przejściu i podobno do dziś pilnuje jej czarownica i jej stary pies . Nocą zaś, gdy czarownica wylatuje na sabat, białogłowa pojawia się na zamkowej wieży i patrzy w dal...

Zapatrzona na wiodki JA ;)

W okolicach Mirowa

I sam Mirów
Mirów to mój ostatni zamek na Jurze  w tym dniu. Głodni ruszamy do Złotego Potoku ,podobno na najlepszego pstrąga na Jurze :) Mimo przejechanych km ,nie czuję zmęczenia :) Żałuję tylko, że tak niewiele czasu mogłam spędzić na tym magicznym szlaku. Orle Gniazda ,to kolejne miejsce ,które wpisuję na listę "MUSISZ TAM WRÓCIĆ!" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz