niedziela, 4 grudnia 2016

Spacerkiem po Wiecznym Mieście - dzień pierwszy - część 2 :)

Po wspaniałych lodach przy Via Cavour, pełne energii ruszamy w kierunku Placu Weneckiego ( O zabytkach, które zwiedziłyśmy przed lodami na Via Cavour przeczytacie tutaj : O Koloseum, Pantenonie i Forum Romanum :). Bardzo szybko dochodzimy do monumentalnej budowli ( kolejnej ;) zwanej Ołtarzem Ojczyzny lub Pomnikiem Viktora Emanuella II .
Pomnik ten dla Włochów jest miejscem upamiętniającym jedność ich ojczyzny i wolność. Wewnątrz znajduje się muzeum historyczne poświęcone zjednoczeniu Włoch( wstęp bezpłatny). Tym razem odpuszczamy sobie muzeum i kierujemy się prosto na taras widokowy :) Z tego miejsca można się  udać jeszcze  wyżej i windą dojechać na sam szczyt pomnika ( tutaj wstęp jest płatny, odpowiednio 7 i 3,5 euro). Znaczna część tarasu jest w cieniu, więc postanawiamy tam zostać nieco dłużej :) Co ciekawe, po tarasie chodzi "strażnik"( wyglądem przypominający żandarmów z filmów z Louisem de Funesem- zdaję sobie sprawę, że francuskiemu żandarmowi daleko do włoskiego strażnika, ale tak mi się skojarzyło :P) i pilnuje porządku :) Zwraca uwagę zbyt hałaśliwym turystom oraz tym, którzy zajmują "nieobyczajne pozy" - podczas naszej wizyty gwizdkiem zostały upomniane osoby, które na wygodnym murku  zajęły pozycję leżącą ;)

Niektórzy twierdzą,że pomnik ten przypomina swoim wyglądem tort weselny ;)  Trzeba jednak przyznać, że robi wrażenie ;)

Główną częścią tej budowli jest konny posąg Victora Emanuela II. Tuż pod nim stoi płaskorzeźba bogini Rzymu ,usytuowana na złotym tle.
Chwila wytchnienia na tarasie ;) Mina Maryś mówi wszystko, ale była bardzo dzielna :P
Z Placu Weneckiego wąskimi, niezwykle malowniczymi uliczkami udajemy się w kierunku Panteonu :) 
Takie widoki zawsze przykuwają moją uwagę ;)
 




Panteon musi robić wrażenie, między innymi dlatego, że jest to jeden z najlepiej zachowanych zabytków starożytności. Ta majestatyczna świątynia wzniesiona w 125 r. n.e. ku czci siedmiu najważniejszych bóstw Rzymu, na początku VII wieku została zaadoptowana na kościół chrześcijański Santa Maria ad Martyres – Najświętszej Marii od Męczenników. Historia tego miejsca sięga jednak jeszcze wcześniej. Budowla ta powstała w miejscu, gdzie w 27 r. p.n.e. została wybudowana świątynia ku czci boskich patronów Rzymu. W 80 r. n.e. świątynia ta spłonęła ,robiąc tym samym miejsce dla odbudowanego z inicjatywy cesarza Hadriana Panteonu. Świątynia została zaprojektowana w inny sposób, ale pozostawiono oryginalny, zachowany po pożarze prostokątny portyk z kolumnadą i napisem fundacyjnym dedykowanym Agryppie : " Wzniesiony przez Marka Agrypę, syna Lucjusza, konsula po raz trzeci."
Wnętrze Panteonu przede wszystkim wyróżnia się klimatycznym półmrokiem i przyjemnym chłodem :) Jak w każdym kościele jest tu mnóstwo kapliczek, grobowców i ołtarzyków,ale tak naprawdę największe wrażenie robi akustyka tego miejsca oraz gra świateł, którą możemy podziwiać dzięki  jedynemu oknu w Panteonie- oculusowi. Jest to odkryty  otwór o średnicy 9 metrów przez który wpada do wewnątrz tej świątyni naturalne światło :) Nie da się tego opisać, to po prostu trzeba zobaczyć!
Prosto z Pantenonu, gnane głodem, udajemy się do najlepszego baru  w Rzymie :) Z przesympatyczną obsługą i jeszcze lepszymi cenami :) W barze FLO RIDA ,zlokalizowanym przy ulicy Via Florida najadamy się do syta prawdziwie włoską pizzą ( uwaga za porządne porcje dla siebie i Maryś płacę zaledwie 5 euro! To lubię! ;)

To nie Perła, a Peroni :P

Z Via Florida ruszamy prosto na Piazza Navona. Jest to jeden z najbardziej obleganych przez turystów plac w Rzymie. Niewątpliwie ma on swój urok i będąc w Wiecznym Mieście  nie można pominąć tego miejsca :) Ja jednak jestem zdania, że mimo wszystko, piękniejszym, a na pewno bardziej magicznym jest plac Marii Panny na Zatybrzu ( tej najstarszej dzielnicy Rzymu poświęcę kolejny post ). Historia tego placu sięga pierwszego wieku naszej ery, kiedy to na życzenie cesarza Domicjana rozpoczęto tutaj budowę stadionu na 30 tysięcy widzów. Do dziś plac swoim kształtem przypomina tor wyścigowy dla rydwanów konnych :) Centralnym miejscem piazza Navona jest Fontanna Czterech Rzek. Została ona zaprojektowana w 1651 r. przez rzymskiego artystę - Giovanii Lorenzo Berniniego.
Głównym elementem fontanny jest egipski obelisk sprowadzony z cyrku Maksencjusza. Zgromadzeni wokół obeliska czterej panowie ,symbolizują cztery rzeki z czterech kontynentów :)Postać z podniesioną ręką to Rio de la Plata ( Ameryka Południowa) , mężczyzna dosiadający konia jest uosobieniem Dunaju (Europa), Pan z odkrytą głową to Nil ( Afryka), ostatni zaś przedstawia Ganges ( Azja). Osobiście Fontanna Czterech Rzek kojarzy mi się z książką "Anioły i Demony", gdyż to właśnie tutaj ginie ostatni z czterech kardynałów, który nie pojawił się na konklawe. 

Niestety zdjęcie nie wyszło do końca...ale sami rozumiecie- były kolejki do odpowiedniej miejscówki, więc nie miałam jak poprawiać :P 


Fontanna Czterech Rzek z drugiej strony :)
 Na Piazza Navona znajdziemy jeszcze dwie fontanny, znajdujące się na przeciwległych krańcach placu. Z jednej strony Fontanna del Moro z centralną postacią Maura, z drugiej zaś Fontanna Neptuna z Neptunem w otoczeniu nimf .
Z Piazza Navona ruszamy w kierunku Tybru, aby wzdłuż niego dostać się do placu Hiszpańskiego- ostatniego punktu wycieczki na dziś :)Dziewczyny są już wykończone- nic dziwnego ( nawet na mapie, dystans który przeszłyśmy zaczyna robić wrażenie ;) Dalej jednak jestem zdania, że aby móc dobrze poznać Rzym, trzeba go zwiedzić na pieszo!
Po drodze do Placu Hiszpańskiego, fundujemy sobie małe szaleństwo! Mimo zakazu, znajdujemy mniej obleganą fontannę i korzystając z okazji, postanawiamy się schłodzić :) Co ciekawe, za naszym przykładem rusza wycieczka ,chyba z Azji, i po chwili kilka równie szalonych osób, urządza sobie kąpiel w sadzawce! Radocha i ulga dla stóp nie do opisania! ;)

Wreszcie radość na buzi :P
Do Piazza di Spagna docieramy ulicą Condotti, na której znajduje się mnóstwo luksusowych butików. Miejsca te głównie okupują turyści z Azji- zawsze zastanawiam się nad tym fenomenem ;)





Bardzo szybko docieramy do Schodów Hiszpańskich i tutaj pierwsze i na szczęście ostatnie  rozczarowanie :( Schody są w remoncie i nie można się do nich dostać. Nic dziwnego ,że wymagają renowacji, wszak powstały w latach 1723-1726 i szybko stały się symbolem Wiecznego Miasta. Do popularności tego miejsca przyczyniła się również jedna z scen filmu "Rzymskie Wakacje" z niezapomnianą Audrey Hepburn w roli głównej :) Schody łączą plac z stojącym na skraju wzgórza Pincio kościołem Trinità dei Monti ( Kościół Świętej Trójcy). Powstały one dwa wieki później i miały za zadanie podkreślać symbolikę Kościoła. Złożone z trzech poziomów ( jeden Bóg w trzech osobach), w swoim najniższym poziomie przypominające falę morską ,będącą symbolem potęgi Ducha Świętego , miały poprzez swoje piękno kierować umysł ludzki ku Bogu :)



Sam Plac Hiszpański nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć z pewnością, gdyby była możliwość posiedzenia na schodach, miejsce to znacznie zyskałoby w moich oczach. Wytchnienia szukamy, przysiadając na fontannie znajdującej się u podnóża schodów. Ta barokowa fontanna została zaprojektowana przez wspomnianego już wcześniej Beniniego.



Z Placu Hiszpańskiego udajemy się prosto do metra i ruszamy w kierunku naszego hostelu :) Jutro czeka nas równie wyczerpujący dzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz